A wszystko się zaczęło niewinnie. Kilka wypraw do Azji Środkowej i zamiłowanie do kultury i bytu jej niezwykłych mieszkańców. Ich domy-jurty urzekły nas.
Pierwszy nocleg w tej jakże na pierwszy rzut oka prymitywnej, a w gruncie rzeczy genialnej „budowli”, był dla nas niezapomnianym przeżyciem. Jakaś pozytywna energia skumulowana w niej w powiązaniu z wrażeniami z wyprawy dały efekt trudny do opisania. Wtedy jeszcze do nas nie docierało jak silny wpływ wywarł na nasze dalsze życie ten z pozoru banalny fakt. Ot gdzieś na końcu Świata, u podnóża wspaniałej góry o niekoniecznie pięknej nazwie „Pik Lenina” stoi sobie namiot...
Nie zdołaliśmy o nim zapomnieć i za rok, już z przyjaciółmi, wróciliśmy w to magiczne miejsce (a bardzo rzadko wracamy w naszych wyprawach – Świat jest tak piękny i nieogarniony). Magia – powtórzyła się. To był moment zwrotny. Zechcieliśmy na co dzień doświadczać tej magii.
Rozważaliśmy różne scenariusze aż w końcu postanowiliśmy przenieść cząstkę tego świata do naszej kochanej Kotliny Kłodzkiej.